Ciężko jest mi zdefiniować całą tą wyprawę. Jak było, jak lataliśmy. Od czego się zaczęło i co nam to udało.
Ponieważ przekroczyliśmy kilka poziomów i całość była jak ze snu. Takiego, w który przyśni się pilotom o najprawdziwszym swobodnym lataniu, przyjaźni, o cichym wyzwaniu i niepowtarzalnych przygodach… Cały rok 2002 to była niezła jazda. Wylot do Nowej Zelandii, niesamowity czas w odległej wiosce FIJI, pierwszy sezon Beskidzkiej Szkoły Latania, wyjazdy w Alpy i turecki paralotniowy festiwal, z którego z Ďurem skoczyliśmy prosto w Himalaje.
Poukładałem zdjęcia z tej wyprawy i dodałem je do artykułu. Myślę, że świetnie wprowadzają w atmosferę, w której zaczęliśmy z Ďurem latać w wysokich górach.
Miłego czytania.
Dalibor